Kukur Tihar – święto psów w Nepalu

W październiku lub listopadzie 2020, trafiłem na artykuł w internecie zatytułowany „Święto psów w Nepalu”.

Sam tytuł mnie zaintrygował, ale jeszcze bardziej moją uwagę przykuło tętniące kolorami zdjęcie przedstawiające uroczego kundelka z czerwoną kropką na czole i wieńcem pomarańczowych kwiatów zarzuconych na kark.

„WOW” – pomyślałem

Szybko przeczytałem artykuł i okazało się, że w tym jedynym miejscu na świecie istnieje dzień, w którym psiaki maja swoje unikalne święto. Są czczone i traktowane tak, jak w moim mniemaniu powinny być traktowane każdego dnia. Klikając zacząłem zgłębiać temat, przy okazji oglądając szalenie kolorowe zdjęcia psiaków podczas ceremonii oddawania im czci.

święto psów nepal

Co to jest Kukur Tihar?

Muszę teraz szybko Was wprowadzić w temat. Pięciodniowe święto Tihar (inaczej zwane „festiwalem świateł”). W trakcie tego święta oddaje się cześć krukom, krowom, a drugiego dnia psom. Ten dzień to Kukur Tihar (Kukur – pies). Teoretycznie czczone są wszystkie psy, piszę teoretycznie, ponieważ ilość bezdomnych psów jest tutaj przeogromna. święto psów nepalW każdym mieście, wiosce oddaje się cześć psom podczas ceremonii odprawianych w domach, na podwórkach, również w schroniskach dla zwierząt czy fundacjach. Polega to na tym, że psom maluje się czerwoną kropkę na czole (tika), następnie posypuje się głowę kwiatami, po czym zakłada na kark pomarańczowy wieniec z nagietków, styka się czołami z psem, no i w końcu podaje się psiakowi miskę wypełnioną smakołykami.

święto psów nepal

Po przejrzeniu kilku stron poświęconych temu obrządkowi, zakiełkowała mi się myśl w głowie – jak to by było pięknie móc tego doświadczyć i sfotografować ten dzień, najwspanialszy dzień na Ziemi, podczas którego psy są najważniejszymi istotami. Wyobraźni wypełnionej kolorowymi obrazami dałem odpocząć kładąc się spać, wpisując na listę marzeń kolejne – być w Nepalu podczas Kukur Tihar.

Jakiś czas później…

Kilka miesięcy później marzenie nie dało o sobie zapomnieć i z czystej ciekawości zacząłem szukać lotów. Pod wpływem myśli: „Raz się żyje” kupiłem dwa bilety i razem z żonką z końcem października 2021 roku wylądowaliśmy w Katmandu na tygodniowym pobycie, którego głównym celem był Kukur Tihar.

Visual Portfolio, Posts & Image Gallery for WordPress

 

Wiedzieliśmy, że bezpańskie psy na ulicach stolicy Nepalu to norma, ale napotykanie ich na każdym kroku, patrzenie jak śpią na ulicach, w rowach, śmieciach, poboczach, pod sklepami, pod świątyniami, na schodach, drogach i ścieżkach, po prostu wszędzie, było obrazkiem rozrywającym serce. 

W oczach osoby kochającej psy, mieszkającej w Europie, gdzie nie doświadczysz biegania psa na ulicach miasta, obserwowanie setek bezpańskich psów dziennie jest czymś wybitnie druzgocącym.

święto psów nepalPsy generalnie żyją tam w pewnej abstrakcyjnej symbiozie z ludźmi i miastem. Nikt specjalnie na nie nie zwraca uwagi. Po prostu są. Ma to też oczywiście dobrą stronę, ponieważ nie widzieliśmy by ktokolwiek je przepędzał, ganił czy trąbił na nie.

Tamtejsze psy nie boją się człowieka

święto psów nepalCzłowiek nie jest zagrożeniem dla psów. Dlatego też wobec ludzi nepalskie psiaki nie przejawiają agresji. Wbrew przeciwnie. Wszystkie jakie napotkaliśmy, głaskaliśmy czy dokarmialiśmy były bardzo przyjazne, uwielbiały mizianki, patrzyły swoimi smutnymi oczami na nas. Tym bardziej źle się z tym czuliśmy kiedy od nich odchodziliśmy. Za kilkanaście metrów lub za rogiem spotykaliśmy kolejną psią ekipę i sytuacja znów wyglądała tak samo: nieśmiało wyciągnięta dłoń, obwąchanie, głaskanie, smaczki i zjawienie się całej psiej brygady chcącej kontaktu z człowiekiem. Bez względu, który to był dzień naszego pobytu widok dla nas zawsze był tak samo smutny.

Nadszedł ten dzień

Nocą przed Kukur Tihar stresowałem się, ponieważ przylecieliśmy tutaj specjalnie dla tego co będzie jutro się działo. Umówiliśmy się z jednym ze schronisk dla zwierząt na przedmieściach Katmandu, że chętnie byśmy ich odwiedzili podczas ceremonii jaką będą organizować. Wiedzieliśmy, że chodząc ulicami miasta szanse na trafienie na obrządek są nikłe. Zależało mi na sfotografowaniu psów w trakcie ich czczenia, dlatego szybka odpowiedź schroniska Sneha’s Care na Facebooku i zaproszenie nas do siebie było idealnym rozwiązaniem.

Z naszego hotelu w centrum miasta do schroniska internety pokazywały 30 minut drogi. Rzeczywistość okazała się o wiele trudniejsza. Tamtejsi taksiarze błądzili przez co nasza wyprawa do schroniska zajęła nam 3 godziny. Gdy dotarliśmy zostaliśmy powitani przez uśmiechnięte, odświętnie ubrane wolontariuszki. Przeszliśmy przez bramę i zobaczyliśmy scenę, na której odbywała się ceremonia. Momentalnie cały stres minął, z żoneczką wymieniliśmy się uśmiechami ogromnej radochy i zabraliśmy się za robienie fot.

Visual Portfolio, Posts & Image Gallery for WordPress

 

Kolejne psy były podprowadzane do mistrzyni ceremonii, która każdemu psiakowi oddawała cześć. Było to oczywiście malowanie czerwonego tika na czole psa, posypanie głowy płatkami kwiatów, nałożenie wieńca, styknięcie się czołami i na koniec podarowanie miski pełnej smaczków. I tak z każdym z kilkudziesięciu psów schroniskowych.

Nas również zaproszono do oddania czci psiakom. Było magicznie.

święto psów nepalOd wolontariuszek dowiedzieliśmy się, że do schroniska trafiają z ulicy głównie psy wymagające leczenia lub psy na sterylizację. Gdy pies wyzdrowieje wraca na ulicę. Nie ma tutaj zbyt wielu adopcji. Prawie wcale. Schroniska nie opuszczają jedynie psy kalekie, po potrąceniach, z bezwładem nóg lub z amputowanymi kończynami. Kilka takich widzieliśmy.

Następnie weszliśmy do wszystkich psów i to było totalne szaleństwo. Otoczeni przez dziesiątki psów niemal nie mogliśmy się ruszać. Wszystkie domagały się głaskania i smaczków. Wszystkie z wieńcami na karkach, kolorowe, skaczące, liżące, tulące się, a hałas szczekania był przeogromny. Adoracja przez psiaki niebywała, a uśmiechy na naszych twarzach szersze już być nie mogły. To było po prostu przepiękne.

Opuściliśmy schronisko szczęśliwi. Udało się. Zrealizowaliśmy nasze marzenie, mamy cudowne wspomnienia i super foty, którymi się z Wami dzielimy.

święto psów nepal

Adopcje psich seniorów

Adopcje psich seniorów lub schorowanych psiaków należą do rzadkości. Pewne wydarzenie zmotywowało mnie do napisania tego tekstu.

Kejter był psiakiem adoptowanym przez swoją wolontariuszkę z poznańskiego schroniska. Był psiakiem już wiekowym i z problemami zdrowotnymi – miał ogromne problemy z poruszaniem się. Kejter był psiakiem, który w schronisku może liczyć tylko na cud, na cud by ktoś zechciał go adoptować. Bo kto by chciał psa, któremu niewiele czasu już zostało, ledwo chodzi i właściwie należy się nim opiekować jak dzieckiem? 

Z Kejterem i Martą spotkaliśmy się w maju w Parku Sołackim w Poznaniu. I tu właściwie mogę przestać pisać, bo żadne słowa nie opiszą tego lepiej niż to co widzicie w oczach tego psiaka.

 

Marta chciała by ostatnich miesięcy życia Kejter nie spędzał w samotności. Chciała czas wypełnić mu samymi pięknymi chwilami. Zatem Kejter codziennie chodził na spacery, dostawał smakołyki, był miziany za uszkiem, z kotem Vincentem wspólnie drzemał, słyszał każdego dnia „Jesteś piękny. Jesteś cudowny.” Miał swojego człowieka. Nic dla psów nie ma takiego znaczenia jak człowiek. Nic. Dla nich człowiek jest najważniejszy. One są w człowieku tak zakochane. Gdyby ludzie darzyli siebie choć w jednym procencie takim uczuciem – świat naprawdę byłby fajnym miejscem.

Pod koniec sesji Kejtrowi już stawy odmówiły posłuszeństwa, więc po prostu się położył i było mu równie przyjemnie. Kejter spędził z Martą pół roku. Odszedł kilka tygodni temu.

pies fotograf dzika fota

Przypadek Marty i Kejtra jest jednym z pięciu przykładów, które mogę wymienić z ostatnich paru miesięcy kiedy to wolontariusze adoptują swoich podopiecznych na ostatnie miesiące życia.

O czym to świadczy? Odpowiedzcie sobie sami!

Dla mnie to niezmierny heroizm. Ile potrzeba odwagi by zabrać do domu psa, by spędził ostatnie tygodnie życia u boku człowieka i by u jego boku odszedł. Jesteście wielcy. Marto, Martyno, Halinko, Alicjo, Asiu – to co zrobiłyście jest piękne.

Smutek rozdzierający serce na końcu takiej drogi dla mnie jest niewyobrażalny. W tym ostatnich miesiącach rodzi się prawdziwa miłość. Miłość tykająca, odliczająca czas do niewiadomo jak prędkiego końca. Jednocześnie jest to okres wypełniony uśmiechem opiekunów, radością z każdego machania ogonkiem lub lekkich podskoków. Starsze psiaki dają mnóstwo szczęścia, wyciszają człowieka, uczą pokory i cierpliwości.

Czytelniku drogi, wiedz, że oglądając relacje z życia tych seniorków – to jak się cieszą, jak są zabierane nad jezioro, w którym szaleją, jak grają w piłkę, jak biegają, skaczą, cieszą się – łzy wzruszenia mieszają się ze łzami radości.  Bo zobaczyć jak w tych starszych lub schorowanych ciałkach budzi się szczeniak to coś niebywałego.

Kiedy więc spotkacie kiedyś na swojej drodze wolontariusza schroniska lub fundacji, to wiedzcie, że macie przed sobą superbohaterkę (jednak ogromna większość wolontariuszy to kobiety). Widzę do czego są zdolni wolontariusze, ile dają, co poświęcają. Widzę jakie mają serca dla zwierząt. To jest coś niebywałego i absolutnie przepięknego. I świadczy jakimi są ludźmi w ogóle. Daje wiarę w ludzi.

Zerknijcie na piękne pyszczki seniorków z poznańskiego schroniska. Może ktoś z Was podaruje któremuś piękne, ostatnie wspomnienia.

Rozmowa na 4 łapy z Karoliną Gorczycą

Rozmowy na 4 łapy to cykl krótkich wywiadów ze znanymi osobami, które opowiadają o zwierzętach z którymi żyją. Poznamy jak zwierzęta są ważne dla nich, jak wpłynęły na ich życie oraz dlaczego warto mieć zwierzaka. Poznajcie zatem naszych pierwszych gości – Karolinę i Fryderyka.

 

Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie związane ze zwierzętami?

Karolina Gorczyca: Zwierzęta są kochane, ale zanim się zostanie ich szczęśliwym właścicielem naprawdę trzeba się dobrze zastanowić czy sprostamy wszystkim ich wymaganiom, tym materialnym i tym emocjonalnym. Zwierzę, to nie zabawka. Potrzebuje naszej miłości i uwagi.

Jakie zwierzęta żyją z Tobą?

Karolina Gorczyca: Mam psa Fryderyka rasy maltańczyk. Jak braliśmy go do domu miał być klasycznym maltańczykiem, a okazał się miniaturą maltańczyka. Jest przyjacielem domu i największą pociechą dzieci. Jest z nami od 6 lat. Ma swoją specyficzną naturę, uwielbia lizać wszystkich i wszystko:) W ten sposób okazuje swoją miłość i przywiązanie do człowieka. Nasz dom nie mógłby istnieć bez Fredzia. Zabraliśmy go z pewnej „pseudo hodowli” gdzie prawdopodobnie miał okropne warunki. Był wylękniony i roztrzęsiony jak go zobaczyliśmy. Miał odgryziony kawałek ucha. I był ostatnim z miotu, którego nikt nie chciał. Okazał się cudownym kompanem. Ma naturę dzieciaka, łobuza i opiekuna jednocześnie. zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia i nie było mowy o żadnym innym.

Co Fryderyk zmienił w Twoim życiu?

Karolina Gorczyca: Całe moje dzieciństwo marzyłam o psie. Mama nigdy się nie zgodziła, bo mieszkaliśmy na 4 pietrze bez windy. Ja z bratem chodziliśmy do szkoły, rodzice do pracy, a wiec nie byłoby możliwości żeby pies sam siedział w bloku.  Fryderyk jest moim pierwszym zwierzakiem.  Nie wyobrażam sobie życia bez niego i obowiązków z nim związanych.

Dlaczego zachęcasz do życia ze zwierzakiem?

Karolina Gorczyca piesKarolina Gorczyca: Współżycie ze zwierzakami uwrażliwia człowieka, uczy dzieci obowiązków i odpowiedzialności za kogoś słabszego i bezbronnego. Bezinteresowna miłość jaką dostajemy od zwierzaków jest nieoceniona i warta wielu starań a często nawet poświęceń.

 

 

 

Dziękujemy za rozmowę i życzymy wszystkiego dobrego Fryderykowi i opiekunom. 🙂

(Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Karoliny)

Dlaczego wolę psy od ludzi?

Nigdy nie przepadałem za ludźmi. Podobnie jak Agent Smith z Matrixa, uważam ludzkość za pasożyty, potrafiące tylko niszczyć. To jak się obchodzimy z przyrodą i zwierzętami jest odrażające. 

Może to co teraz nas spotkało powinniśmy odczytywać jako czerwone światło, które zapaliło się przed nami na drodze do autodestrukcji?

Nie cierpię chamstwa, pychy, zarozumiałości, arogancji, bezczelności, egoizmu, głupoty. Spotykam się z nią niemal każdego dnia. Nie lubię tłocznych miejsc. Źle się czuję wśród ludzi. Miałem tak od zawsze i starałem się z tym jakoś walczyć. No bo przecież trzeba umieć żyć z ludźmi, współpracować z nimi, obcować, by być przystosowanym do życia w tak zwanym – społeczeństwie.

Każdy z nas ma chęć czasem uciec. Zaszyć się z dala od ludzi, by pobyć samemu. Uciec od życia, od codzienności. Każdy z nas ma swoje problemy, swoje lęki i demony. Każdy z nas potrzebuje jakoś odreagować, wyciszyć się, uspokoić.

Moje lekarstwo odnalazłem w wizytach w schronisku dla zwierząt

Wsród bezdomnych, niechcianych, odrzuconych psów czuję się swojo. Przesiadywanie z nimi i cieszenie się prostymi rzeczami jest czystą, prostą przyjemnością. Uwielbiam tam każdy pyszczek. Myślicie, że któryś z nich mnie kiedykolwiek oszukał, wykorzystał, okłamał lub zawiódł?

Cierpię patrząc w smutne oczy nowo przybyłych psiaków. Może to jest po części tak, że świadomość tego, że każdy z nich znalazł się w tym miejscu z winy człowieka powoduje, że chcę im poprawić skojarzenia związane z nami, ludźmi. Spotykam tutaj głównie psy z problemami, okrutnie potraktowane. A wierzcie mi, historie psiaków lądujących w boksach, potrafią przyprawiać o gęsią skórkę. Poznałem tutaj kilkadziesiąt niesamowitych przyjaciół. Mimo, że nie mówimy jednym językiem, dogadujemy się doskonale. Zakochiwałem się tutaj kilkanaście razy. Piratek, Zoja, Karmel, Ziggy, Liwi, Beza – to psiaki za którymi ryczeliśmy z radości razem z żonką, gdy znajdowały dom. Wiem, że ta miłość, była z obu stron. Widziałem jak psiaki na nas reagują, gdy zbliżaliśmy się do ich boksów i jak cudownie spędzaliśmy czas. Wszyscy byliśmy po prostu szczęśliwi.

Co im dajemy?

To nie tylko odwiedziny i spacery. Staramy się im pokazać, że są ważne dla nas, że nam zależy na nich, że są wartościowe. I one to czują, doceniają. A jak pięknie to doceniają i odwzajemniają. To jest coś absolutnie rozbrajającego. Wierzcie mi, że widok psa skaczącego na twój widok, z merdającym ogonem i radosnym wzrokiem to najpiękniejszą chwila dnia. Ci, którzy mieszkają z psiakami, wiedzą o czym piszę.

Co one nam dają?

Trafiłem ostatnio na taki cytat:

„Jeśli pies byłby nauczycielem, nauczyłbyś się takich rzeczy jak:

• Kiedy twoi bliscy wrócą do domu, biegnij do nich, aby ich przywitać.

• Nigdy nie przegap okazji, aby się zakręcić.

• Pozwól, by doznanie świeżego powietrza i wiatru na twojej twarzy zmieniło się w czystą ekstazę.

• Zdrzemnij się.

• Rozciągaj się przed wstaniem.

• Biegaj, baw się codziennie.

• Rozwijaj się dzięki uważności i daj się porwać ludziom.

• Pij dużo wody w upalne dni i leżąc pod cienistym drzewem.

• Kiedy jesteś szczęśliwy, tańcz dookoła i poruszaj całym ciałem.

• Ciesz się długim spacerem.

• Bądź wierny.

• Nigdy nie udawaj, że jesteś kimś kim nie jesteś.

• Jeśli to, co chcesz, jest gdzieś pochowane, kop, aż to znajdziesz.

• Jeśli ktoś ma zły dzień, milcz z nim, usiądź blisko i przytul się do niego delikatnie”.

W tych dziwnych czasach może w końcu powinniśmy inaczej spojrzeć na zwierzęta i się czegoś od nich nauczyć?

error: Nie kopiuj! Zablokowana funkcja.