10 lat oczekiwania na dom – historia Billyego

Pamiętasz gdzie byłaś 10 lat temu? Co wtedy robiłaś? Jaki to był etap w Twoim życiu? Jakie były Twoje plany na przyszłość? Co się zmieniło w tym czasie?

10 lat. Dekada. W 2010 roku premiery miały „Social Network” oraz „Incepcja”. Dziecko, które urodziło się w tamtym roku, dziś ma 10 lat. Dziesięcialatek wtedy, dziś jest dorosłym mężczyzną.  Szmat czasu, co?

A teraz pomyśl, co jeśli przez te 10 lat byłbyś w tym samym miejscu. Nic się nie zmieniło. Mało tego, jeśli Twoim otoczeniem były by 3 ściany i krata, przez którą obserwujesz świat. I na dodatek znalazłeś się w tym miejscu jako dziecko.

Tak rozpoczyna się historia Billego, psiaka z poznańskiego schroniska, który trafił tutaj jako kilkumiesięczne szczenię. I w tym miejscu został na 10 lat.

W schronisku w Poznaniu pomagamy psiakom wraz z żonką od czerwca 2019 roku. Wyprowadzamy psiaki, spędzamy z nimi czas, no i fotografujemy by pomóc w znalezieniu dla nich domu.

Koło boksu Billego przechodziliśmy wielokrotnie, ale był to jedyny pies, który nie skakał i nie szczekał gdy ktokolwiek był w pobliżu. On po prostu siedział w swojej budzie, w ciemnym kącie. Nie interesowali go ludzie. Napatrzył już się na nich przez te lata. Był już pogodzony z tym, że życie niczym go nie zaskoczy, że jego życie tak będzie wyglądać.

Zajmowaliśmy się naszymi psiakami – w schronisku funkcjonuje system przypisywania się do psiaków i opieki nad nimi – tak w skrócie. Czasami jakiś wolontariusz proponował swojego psiaka by zrobić mu zdjęcie i dać szansę na szybsze znalezienie domu. I tak Billyego, kandydata do sesji, podrzuciła nam jego wolontariusza, Marta.

Ja nie wiem, jak to możliwe, ale dopiero wtedy to zarejestrowałem:

On przebywa w schronisku od 10 lat.

Gdy to usłyszałem, byłem porażony. Nie mogłem pojąć jak to możliwe, że nikt nie chce tego psa? Co z nim nie tak? I te dwa słowa – dziesięć lat. Brzmi jak wieczność. Przeciętny psiak żyje kilkanaście lat. Billy ma lat 11 i całe życie spędził w tych murach, z tym światem zmieniającym się wokoło, z tysiącami ludzi zaglądający do wnętrza jego boksu w poszukiwaniu psa którego zabiorą. Ale go nie zabrano. 

Poprawka – zabrano. Billy dwukrotnie miał próby adopcyjne. Jednak szybko wracał do schroniska. To było kiedy Billy był jeszcze młodziutki. Dwukrotnie wrócił z adopcji ponieważ był „problemowy”. I ta łatka została z nim na zawsze. 

Pewnego dnia poszliśmy przywitać się z Billym.

Po kilku dłuższych chwilach nawoływań, z ciemności spokojnym krokiem podszedł do nas kundelek z krzywymi wystającymi ząbkami, pokiereszowanym starymi bliznami uszkiem i obojętnym wzrokiem. Wcale nie hałasował. Poczęstował się smaczkiem. Powąchał dłoń i dał się pogłaskać. Poszliśmy z nim na spacer by poznać charakter. Był totalnie bezproblemowy, ładnie chodził na smyczy, za smakołyki wykonywał sztuczki – było świetnie.

Jako, że zbliżał się koniec 2019 roku postanowiliśmy, że zrobimy mu zdjęcie i opublikujemy je jako pierwsze w nowym roku i będzie to piękne jego rozpoczęcie wraz z postanowieniem by znaleźć dom temu biedakowi.

Zabraliśmy Billego na cały dzień poza schronisko. Byliśmy na spacerze, zabraliśmy do domu, gdzie czekały na niego smakowitości. Billy szybko wskoczył na łóżko i okazało się, że ten Billy, problemowy Billy, który nie jest zainteresowany ludźmi to wielki pieszczoch. Tarzał się na kanapie wystawiając brzuszek. Cieszył się, bawił, było cudnie. Podczas sesji poszło również bardzo profesjonalnie. W jego przypadku nie chciałem stosować żadnych udziwnień i postawiłem na czarne tło i tyle. Uważałem, że Billy ze swoim charakterem i historią chwyci odbiorców.

Zdjęcie Billyego na fanpejdżu Dzikiej Foty zamieściliśmy 2 stycznia 2020 roku.

Post z informacją o poszukiwaniach domu przez psiaka, który 10 lat tego wyczekuje bardzo szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Następnego dnia po publikacji znajomy dziennikarz z poznańskiej Telewizji WTK – Janek, napisał do mnie, czy może o Billym wspomnieć podczas wieczoru informacyjnego. Oczywiście się zgodziłem. Zostało pokazane wtedy zdjęcie Billyego z informacją, że szuka on domu.

Następnego dnia koleżanka z portalu epoznan.pl napisała o tym artykuł. Parę dni później znów Janek mnie zagadnął proponując zrobienie newsa o Billym. I wtedy do tego psiaka pojechała ekipa telewizyjna, by go pokazać poznaniakom. Wieczorem materiał został wyemitowany.

Następnego dnia skontaktował się z nami dziennikarz z Polsatu, pytając czy możemy się spotkać i porozmawiać o Billym. Powstał zatem kolejny materiał, który był emitowany w głównym wydaniu polsatowskich Wydarzeń. Teraz o Billym usłyszała cała Polska.

Byliśmy w szoku.

Nagle o zapomnianym schroniskowym psiaku wszyscy chcą mówić. Więc jednak to co nas tak w nim ruszyło, porusza również obcych ludzi. Wspaniale.

W kolejnym tygodniu, kolejny telefon. Tym razem wydawca Uwagi TVN. Oni również chcą zrobić materiał o Billym i ogólnie o psich seniorkach. Powstał zatem kolejny reportaż, na publikację którego w tym przypadku trzeba było poczekać kilka tygodni. (Warto tutaj wspomnieć, że bohaterką tego materiału była jeszcze staruszka Emilka, która wciąż czeka na dom, więc może komuś wpadnie w oko ta cudna kruszynka.)

dzika fota pies fotograf fotografia poznań

W tak zwanym międzyczasie, czyli po realizacji materiału dla Uwagi, ale jeszcze przed jego emisją odbieram kolejny telefon, śmiejąc się sam do siebie, ponieważ o tym telefonie wszyscy żartowaliśmy, że możemy się go spodziewać – to było Dzień Dobry TVN. Kolejna zatem ekipa telewizyjna podjechała obrandowanym autem pod poznańskie schronisko. Kolejna kamera zagląda do boksu Billyego. Po raz kolejny Billy wychodzi ze swojego ulubionego, skrytego w mroku zakątka by pokazać swój pyszczek światu. Powstał piękny materiał (ukryty na dole strony pod materiałem o pielęgnacji sierści psów).

Zatem w ciągu paru tygodni ten nieszczęsny kundelek, został najbardziej popularnym psiakiem w naszym kraju.

Ekipy przyjeżdżały kilkaset kilometrów by poznać psa, który 10 lat czeka na dom. Choć nie, Billy nie czekał. On był już pogodzony ze swoim losem.  Co by jednak nie było, byliśmy przekonani że teraz dom się znajdzie. Bo jak nie teraz to już nigdy. Telefony do schroniska się urywały. Ludzie dzwonili z całej Polski. Oczywiście były przypadki, że osoby, które się umówiły na wizytę nie przyjeżdżały. Choć w tym przypadku, to my czuliśmy kolejne rozczarowania.

W lutym dowiedzieliśmy się, że ktoś systematycznie odwiedza Billyego w schronisku. Była nadzieja, że nasz plan by znaleźć Billyemu dom się szybko powiedzie. I wtedy rozpętała się epidemia, która zamknęła schronisko na kilka tygodni. My również zostaliśmy odcięci od naszych psiaków. Trochę nam emocje opadły i nadzieja zaczęła przygasać. Tygodnie mijały kiedy pewnego dnia otrzymaliśmy wiadomość, że Billy pojechał do domu! Ania i Bartek, którzy odwiedzali Billyego, cierpliwie czekali i kiedy było już to możliwe zabrali gwiazdę do domu.

Co ciekawe, nie znali sławy swojego wybrańca. Szukali starszego psiaka, któremu chcieli podarować dom. W schronisku zaproponowano im Billyego. I tak go poznali i się w nim zakochali.

Jako, że losami kundelka żyła cała Polska – o znalezieniu domu przez Billego powiadomiono w polsatowych Wydarzeniach (23 minuta) oraz w Dzień Dobry TVN (1 minuta). Piękne jest to, że chciano jeszcze wrócić do historii, która znalazła dobre zakończenie. Może z tym wszystkim co teraz się dzieje wokół, ile zła dociera do nas każdego dnia, a pozytywnych informacji nie ma zbyt wiele, to informacja o znalezieniu domu przez bezdomnego psiaka – jest tak potrzebną nam informacją. Wiadomością, którą potrzebujemy my wszyscy – by wiedzieć, że jest nadzieja.

Spotkaliśmy się z Billym, Anią i Bartkiem na spacerze.

Powiem Wam, że obserwowanie go w nowym otoczeniu było niesamowite. Psiak, który tyle czasu przebywał w cieniu schroniska, psiak w którym się zakochaliśmy i my i tysiące osób, teraz spaceruje sobie w parku, mija ludzi, co rusz tylko oglądając się czy na pewno jego „Pan i Pani” są w pobliżu – to coś przepięknego. Byłem wzruszony podczas spaceru, moja Gabi również. Było widać, że Billy uwielbia swoich opiekunów. Ania, Bartek i cała ich rodzina również są w nim zakochani. Nie wyobrażają sobie życia bez tego uroczego psiulka. Wszyscy dbają i rozpieszczają go na każdym kroku. I to wszystko jest tak pięknym zakończeniem tych kilkumiesięcznych starań o znalezienie domu dla psiaka, który miał zwyczajnie pecha w życiu.

Dla mnie i dla żonki to wyjątkowa historia. Daje nam ona energii do działania, do fotografowania kolejnych psów, do kolejnych poszukiwań. Bo potrzebujących nie ubywa. Pojawiają się nowe psy w schroniskach. Psiaki się starzeją w schroniskach. Cały czas jest o kogo walczyć.

I coś Wam powiem na koniec. W schroniskach przebywają cudowne psy. Bądźmy mądrzy i dawajmy przykład. Jeśli widzimy, że ktoś krzywdzi zwierzę – zareagujmy, jeśli widzimy zwierzę w potrzebie – zareagujmy. Nie przechodźmy obojętnie. I nie tylko mam na myśli psa – chodzi o każde zwierzę: kota, jeża, sarnę, lisa czy gołębia. Każde życie jest ważne i o każde należy walczyć.

Dlaczego wolę psy od ludzi?

Nigdy nie przepadałem za ludźmi. Podobnie jak Agent Smith z Matrixa, uważam ludzkość za pasożyty, potrafiące tylko niszczyć. To jak się obchodzimy z przyrodą i zwierzętami jest odrażające. 

Może to co teraz nas spotkało powinniśmy odczytywać jako czerwone światło, które zapaliło się przed nami na drodze do autodestrukcji?

Nie cierpię chamstwa, pychy, zarozumiałości, arogancji, bezczelności, egoizmu, głupoty. Spotykam się z nią niemal każdego dnia. Nie lubię tłocznych miejsc. Źle się czuję wśród ludzi. Miałem tak od zawsze i starałem się z tym jakoś walczyć. No bo przecież trzeba umieć żyć z ludźmi, współpracować z nimi, obcować, by być przystosowanym do życia w tak zwanym – społeczeństwie.

Każdy z nas ma chęć czasem uciec. Zaszyć się z dala od ludzi, by pobyć samemu. Uciec od życia, od codzienności. Każdy z nas ma swoje problemy, swoje lęki i demony. Każdy z nas potrzebuje jakoś odreagować, wyciszyć się, uspokoić.

Moje lekarstwo odnalazłem w wizytach w schronisku dla zwierząt

Wsród bezdomnych, niechcianych, odrzuconych psów czuję się swojo. Przesiadywanie z nimi i cieszenie się prostymi rzeczami jest czystą, prostą przyjemnością. Uwielbiam tam każdy pyszczek. Myślicie, że któryś z nich mnie kiedykolwiek oszukał, wykorzystał, okłamał lub zawiódł?

Cierpię patrząc w smutne oczy nowo przybyłych psiaków. Może to jest po części tak, że świadomość tego, że każdy z nich znalazł się w tym miejscu z winy człowieka powoduje, że chcę im poprawić skojarzenia związane z nami, ludźmi. Spotykam tutaj głównie psy z problemami, okrutnie potraktowane. A wierzcie mi, historie psiaków lądujących w boksach, potrafią przyprawiać o gęsią skórkę. Poznałem tutaj kilkadziesiąt niesamowitych przyjaciół. Mimo, że nie mówimy jednym językiem, dogadujemy się doskonale. Zakochiwałem się tutaj kilkanaście razy. Piratek, Zoja, Karmel, Ziggy, Liwi, Beza – to psiaki za którymi ryczeliśmy z radości razem z żonką, gdy znajdowały dom. Wiem, że ta miłość, była z obu stron. Widziałem jak psiaki na nas reagują, gdy zbliżaliśmy się do ich boksów i jak cudownie spędzaliśmy czas. Wszyscy byliśmy po prostu szczęśliwi.

Co im dajemy?

To nie tylko odwiedziny i spacery. Staramy się im pokazać, że są ważne dla nas, że nam zależy na nich, że są wartościowe. I one to czują, doceniają. A jak pięknie to doceniają i odwzajemniają. To jest coś absolutnie rozbrajającego. Wierzcie mi, że widok psa skaczącego na twój widok, z merdającym ogonem i radosnym wzrokiem to najpiękniejszą chwila dnia. Ci, którzy mieszkają z psiakami, wiedzą o czym piszę.

Co one nam dają?

Trafiłem ostatnio na taki cytat:

„Jeśli pies byłby nauczycielem, nauczyłbyś się takich rzeczy jak:

• Kiedy twoi bliscy wrócą do domu, biegnij do nich, aby ich przywitać.

• Nigdy nie przegap okazji, aby się zakręcić.

• Pozwól, by doznanie świeżego powietrza i wiatru na twojej twarzy zmieniło się w czystą ekstazę.

• Zdrzemnij się.

• Rozciągaj się przed wstaniem.

• Biegaj, baw się codziennie.

• Rozwijaj się dzięki uważności i daj się porwać ludziom.

• Pij dużo wody w upalne dni i leżąc pod cienistym drzewem.

• Kiedy jesteś szczęśliwy, tańcz dookoła i poruszaj całym ciałem.

• Ciesz się długim spacerem.

• Bądź wierny.

• Nigdy nie udawaj, że jesteś kimś kim nie jesteś.

• Jeśli to, co chcesz, jest gdzieś pochowane, kop, aż to znajdziesz.

• Jeśli ktoś ma zły dzień, milcz z nim, usiądź blisko i przytul się do niego delikatnie”.

W tych dziwnych czasach może w końcu powinniśmy inaczej spojrzeć na zwierzęta i się czegoś od nich nauczyć?

Jak zostałem psim fotografem?

Jeszcze dwa lata temu nie przemknęło by mi przez głowę, że będę psim fotografem. Szczerze powiedziawszy to 2 lata temu miałem bardzo przeciętne pojęcie o fotografii.

Mój aparat służył mi do filmowania, z którego żyję. Od dłuższego czasu jednak leżał kurząc się, ponieważ korzystałem z niego sporadycznie.  Korciło mnie żeby nauczyć się chociaż podstaw, bo to przecież wstyd, że aparat – kupiony z dofinansowania – marnuje się.

Ale co fotografować?

Inspiracja leżała mi mrucząc na kolanach. Niecały rok wcześniej ze mną i żoną zamieszkała Chmurka – kotka, która będąc małym szkrabem wskoczyła na ulicy jakiejś Pani do wózka pod sklepem. Potem trafiła do lecznicy, z której została zabrana przez siostrę żony do domu. Jednak w tym domu jej obecność źle znosiła inna kocia lokatorka i tak trafiła do nas. U nas jest królową. Nikt w naszym domu nie dostaje tylu buziaków co ona 😉 Nikt też nie słyszy „kocham Cię” tyle razy dziennie co ona. No skarb!

psi fotograf-kot

I ten skarb zacząłem fotografować. Żonka zainspirowana zwierzęcymi tematami zaczęła dziergać legowiska dla kotów pod szyldem wymyślonej marki „Moje Wyro”. Tak więc naszą Chmurkę, i te legowiska sobie fotografowałem.

Pierwsze zdjęcia można obejrzeć na instagramowym profilu Moje Wyro.

Kulminacyjnym punktem było pytanie koleżanki z jednej z poznańskich fundacji (Michalina, tak – Ty) czy mogę następnego dnia pojechać 50 km za Poznań, do pewnej mieściny, by sfotografować psiaki przebywające w tamtejszej „przechowalni” (inaczej nie można tego nazwać, choć może przymiotnik „wieczna” powinien tam się pojawić).

Był gorący czerwcowy dzień 2018 roku.

Razem z żonką dojechaliśmy na miejsce i na tyłach Zakładu Usług Komunalnych w prowizorycznych, ohydnych kojcach widzimy kilkanaście przepięknych kundelków, dużych i małych, o spojrzeniach tak smutnych, że rozrywało to serce. Niektóre tkwiły w tym miejscu parę lat, bez wychodzenia poza klatkę. Na wyciągniętą w ich kierunku dłoń wciskały się w kąt i wzrok wbijały w ziemię. Miski, a właściwie zardzewiałe garnki, wypełnione były resztkami najtańszej marketowej karmy. Okrutnie smutny widok.

Przez kolejne miesiące jeździliśmy tam regularnie z grupką osób pomagając tym biedactwom. Socjalizowaliśmy, wyprowadzaliśmy na spacery, karmiliśmy porządnym psim jedzeniem. Psiaki się otwierały, zmieniały, zaczęły machać ogonkami, gdy przyjeżdżaliśmy. Mnóstwo niesamowitych rzeczy wtedy widzieliśmy, mnóstwo również strasznych – ale te i tak kończyły się dobrze.

 

Po 8 miesiącach nasze drogi się rozeszły.

W tym czasie zrobiłem kilkanaście tysięcy zdjęć. Miałem do czynienia z dziesiątkami psów z różnymi problemami. To była świetna lekcja współpracy z psimi modelami. Zacząłem też obserwować psich fotografów z całego świata, podglądając jakie zdjęcia robią.

Współpraca z poznańskim schroniskiem

W czerwcu 2019 roku żonka zaangażowała się w wolontariat w poznańskim schronisku na Bukowskiej. Ja jej towarzyszyłem przy każdej wizycie i fotografowałem tamtejsze psiaki. Zacząłem też kombinować jak te bidulki schroniskowe pokazywać inaczej niż w smutnym otoczeniu. Zainwestowałem w kilka fotograficznych gadżetów i wtedy dopiero się zaczęła zabawa. Kolorowe, pełne życia, pozytywne portrety cudownych psiaków wyglądały naprawdę wybornie. Dzika Fota teraz nabrała charakteru.

plener fotografia pies

Wspólnie z żonką fotografujemy psiaki nałogowo. Wspólnie ponieważ przy pracy ze zwierzętami, które przeważnie mają jakieś zaburzenia i są nieobliczalne, druga para rąk jest niezbędna. Nie wyobrażamy sobie teraz życia bez tych psiaków. Fotografowanie ich jest cudownym doświadczeniem, ponieważ nigdy nie wiadomo co wyjdzie z danej sesji, co uda się uchwycić, do czego namówisz modela. Nie jest łatwo, ale wszyscy mamy frajdę – i my, i psiaki. Wszyscy bawimy się świetnie. Zdjęcia wrzucamy na fanpage Dzikiej Foty na instagramie i na facebooku. Udostępnia je również schronisko. W taki sposób staramy się pomóc im w znalezieniu domu, poprzez Dziką Fotę, na której widzisz cudownego, wyjątkowego, pięknego psa, który nie miał szczęścia i trafił do schroniskowego boksu. Następnie czekamy, aż ktoś zakocha się w pyszczku ze zdjęcia i zadzwoni do schroniska mówiąc, że chce adoptować tego przystojniaka lub tą księżniczkę.

Taka magia…

„Zrozumieć psi język”

Parę tygodni temu dowiedzieliśmy się, że nasza koleżanka, wolontariuszka z poznańskiego schroniska, nikomu wcześniej o tym nie mówiąc, napisała książkę. Po prostu pokazała okładkę książki „Zrozumieć psi język”, na której widniało jej nazwisko. Wspaniale!

Uwielbiamy takie niespodzianki!

Ania jest technikiem weterynarii i zawodowym trenerem psów. Każdego tygodnia spotykamy się w schronisku podczas odwiedzin naszych podopiecznych.

Wraz z przepiękną notatką od autorki książka trafiła w nasze ręce. I co możemy o niej powiedzieć?

To podręcznik, który powinien być dołączany do wyprawki w schroniskach przy adopcjach psiaków, zwłaszcza dla osób, które z psiakami wielkiego doświadczenia nie mają.

„Zrozumieć psi język” w jasny sposób przedstawia jak czytać to co pies do nas mówi.

Jak to „mówi”?

Tak właśnie – „mówi”, bo psy to gaduły, które mówią do nas cały czas. Językiem ciała, swoim zachowaniem informują nas o tym jak się czują, co im się podoba lub nie. Mówią nam o wszystkim. Musimy tylko ten psi język poznać.

By posiadać psa nie trzeba przechodzić żadnych testów. Każdy może mieć psa. Można adoptować ze schroniska lub fundacji, kupić z hodowli lub znaleźć na OLXie. I co dalej? No, przecież to nic trudnego. Wystarczy nakarmić, wyprowadzić i jest git.

Nie, no nie jest git!

Spotkałem wielu ludzi z fatalnym podejściem do psiaków. Często osoby posiadające znikomą wiedzę są najbardziej roszczeniowe w kwestiach wychowania psa. To, że ktoś może mieć psa nie oznacza, że powinien go mieć. Schronisko jest właśnie takim miejscem, do którego w wielu przypadkach trafiają te biedactwa, które miały to nieszczęście trafić na nieodpowiednich ludzi. My wolontariusze, inaczej patrzymy na zwierzęta. Dla nas te stworzenia są równe nam. A może wręcz są lepsze od nas? I jeśli tylko dobrze się przyjrzymy, to zobaczymy jak wiele wspaniałych rzeczy możemy się od nich nauczyć. Wystarczy tyko chcieć i wystarczy tylko poznać i zrozumieć.

I o tym jest ta książka – o tym jak właśnie zrozumieć psi język, co zrobić, żeby wspólne życie psa i człowieka przebiegało bez nieporozumień oraz by się uczyć od nich bycia lepszym.

Dla mnie, osoby, która „coś tam” o psach wie – przeczytanie tej książki przyniosło kilka niespodzianek. Dowiedziałem się nowych rzeczy, które na pewno przydadzą mi się w kontaktach z moimi kochanymi modelami. Jako, że głównie pracuję ze schroniskowymi psiakami, których zachowanie przeważnie nie jest wzorowe, odpowiednie czytanie ich mowy ciała jest bardzo ważne. Muszę wiedzieć też czego nie powinienem robić, żeby nie zostać źle zrozumianym. Jednocześnie sprawić, by czuły się komfortowo.

Aniu, dziękuję Ci za tą książkę i proszę, zabierz się za kolejną. Chyba, że już kolejną kończysz. To ja ją poproszę 😉

Błażej

error: Nie kopiuj! Zablokowana funkcja.