Rozmowa na 4 łapy z Karoliną Gorczycą

Rozmowy na 4 łapy to cykl krótkich wywiadów ze znanymi osobami, które opowiadają o zwierzętach z którymi żyją. Poznamy jak zwierzęta są ważne dla nich, jak wpłynęły na ich życie oraz dlaczego warto mieć zwierzaka. Poznajcie zatem naszych pierwszych gości – Karolinę i Fryderyka.

 

Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie związane ze zwierzętami?

Karolina Gorczyca: Zwierzęta są kochane, ale zanim się zostanie ich szczęśliwym właścicielem naprawdę trzeba się dobrze zastanowić czy sprostamy wszystkim ich wymaganiom, tym materialnym i tym emocjonalnym. Zwierzę, to nie zabawka. Potrzebuje naszej miłości i uwagi.

Jakie zwierzęta żyją z Tobą?

Karolina Gorczyca: Mam psa Fryderyka rasy maltańczyk. Jak braliśmy go do domu miał być klasycznym maltańczykiem, a okazał się miniaturą maltańczyka. Jest przyjacielem domu i największą pociechą dzieci. Jest z nami od 6 lat. Ma swoją specyficzną naturę, uwielbia lizać wszystkich i wszystko:) W ten sposób okazuje swoją miłość i przywiązanie do człowieka. Nasz dom nie mógłby istnieć bez Fredzia. Zabraliśmy go z pewnej „pseudo hodowli” gdzie prawdopodobnie miał okropne warunki. Był wylękniony i roztrzęsiony jak go zobaczyliśmy. Miał odgryziony kawałek ucha. I był ostatnim z miotu, którego nikt nie chciał. Okazał się cudownym kompanem. Ma naturę dzieciaka, łobuza i opiekuna jednocześnie. zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia i nie było mowy o żadnym innym.

Co Fryderyk zmienił w Twoim życiu?

Karolina Gorczyca: Całe moje dzieciństwo marzyłam o psie. Mama nigdy się nie zgodziła, bo mieszkaliśmy na 4 pietrze bez windy. Ja z bratem chodziliśmy do szkoły, rodzice do pracy, a wiec nie byłoby możliwości żeby pies sam siedział w bloku.  Fryderyk jest moim pierwszym zwierzakiem.  Nie wyobrażam sobie życia bez niego i obowiązków z nim związanych.

Dlaczego zachęcasz do życia ze zwierzakiem?

Karolina Gorczyca piesKarolina Gorczyca: Współżycie ze zwierzakami uwrażliwia człowieka, uczy dzieci obowiązków i odpowiedzialności za kogoś słabszego i bezbronnego. Bezinteresowna miłość jaką dostajemy od zwierzaków jest nieoceniona i warta wielu starań a często nawet poświęceń.

 

 

 

Dziękujemy za rozmowę i życzymy wszystkiego dobrego Fryderykowi i opiekunom. 🙂

(Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Karoliny)

Dlaczego wolę psy od ludzi?

Nigdy nie przepadałem za ludźmi. Podobnie jak Agent Smith z Matrixa, uważam ludzkość za pasożyty, potrafiące tylko niszczyć. To jak się obchodzimy z przyrodą i zwierzętami jest odrażające. 

Może to co teraz nas spotkało powinniśmy odczytywać jako czerwone światło, które zapaliło się przed nami na drodze do autodestrukcji?

Nie cierpię chamstwa, pychy, zarozumiałości, arogancji, bezczelności, egoizmu, głupoty. Spotykam się z nią niemal każdego dnia. Nie lubię tłocznych miejsc. Źle się czuję wśród ludzi. Miałem tak od zawsze i starałem się z tym jakoś walczyć. No bo przecież trzeba umieć żyć z ludźmi, współpracować z nimi, obcować, by być przystosowanym do życia w tak zwanym – społeczeństwie.

Każdy z nas ma chęć czasem uciec. Zaszyć się z dala od ludzi, by pobyć samemu. Uciec od życia, od codzienności. Każdy z nas ma swoje problemy, swoje lęki i demony. Każdy z nas potrzebuje jakoś odreagować, wyciszyć się, uspokoić.

Moje lekarstwo odnalazłem w wizytach w schronisku dla zwierząt

Wsród bezdomnych, niechcianych, odrzuconych psów czuję się swojo. Przesiadywanie z nimi i cieszenie się prostymi rzeczami jest czystą, prostą przyjemnością. Uwielbiam tam każdy pyszczek. Myślicie, że któryś z nich mnie kiedykolwiek oszukał, wykorzystał, okłamał lub zawiódł?

Cierpię patrząc w smutne oczy nowo przybyłych psiaków. Może to jest po części tak, że świadomość tego, że każdy z nich znalazł się w tym miejscu z winy człowieka powoduje, że chcę im poprawić skojarzenia związane z nami, ludźmi. Spotykam tutaj głównie psy z problemami, okrutnie potraktowane. A wierzcie mi, historie psiaków lądujących w boksach, potrafią przyprawiać o gęsią skórkę. Poznałem tutaj kilkadziesiąt niesamowitych przyjaciół. Mimo, że nie mówimy jednym językiem, dogadujemy się doskonale. Zakochiwałem się tutaj kilkanaście razy. Piratek, Zoja, Karmel, Ziggy, Liwi, Beza – to psiaki za którymi ryczeliśmy z radości razem z żonką, gdy znajdowały dom. Wiem, że ta miłość, była z obu stron. Widziałem jak psiaki na nas reagują, gdy zbliżaliśmy się do ich boksów i jak cudownie spędzaliśmy czas. Wszyscy byliśmy po prostu szczęśliwi.

Co im dajemy?

To nie tylko odwiedziny i spacery. Staramy się im pokazać, że są ważne dla nas, że nam zależy na nich, że są wartościowe. I one to czują, doceniają. A jak pięknie to doceniają i odwzajemniają. To jest coś absolutnie rozbrajającego. Wierzcie mi, że widok psa skaczącego na twój widok, z merdającym ogonem i radosnym wzrokiem to najpiękniejszą chwila dnia. Ci, którzy mieszkają z psiakami, wiedzą o czym piszę.

Co one nam dają?

Trafiłem ostatnio na taki cytat:

„Jeśli pies byłby nauczycielem, nauczyłbyś się takich rzeczy jak:

• Kiedy twoi bliscy wrócą do domu, biegnij do nich, aby ich przywitać.

• Nigdy nie przegap okazji, aby się zakręcić.

• Pozwól, by doznanie świeżego powietrza i wiatru na twojej twarzy zmieniło się w czystą ekstazę.

• Zdrzemnij się.

• Rozciągaj się przed wstaniem.

• Biegaj, baw się codziennie.

• Rozwijaj się dzięki uważności i daj się porwać ludziom.

• Pij dużo wody w upalne dni i leżąc pod cienistym drzewem.

• Kiedy jesteś szczęśliwy, tańcz dookoła i poruszaj całym ciałem.

• Ciesz się długim spacerem.

• Bądź wierny.

• Nigdy nie udawaj, że jesteś kimś kim nie jesteś.

• Jeśli to, co chcesz, jest gdzieś pochowane, kop, aż to znajdziesz.

• Jeśli ktoś ma zły dzień, milcz z nim, usiądź blisko i przytul się do niego delikatnie”.

W tych dziwnych czasach może w końcu powinniśmy inaczej spojrzeć na zwierzęta i się czegoś od nich nauczyć?

Jak zostałem psim fotografem?

Jeszcze dwa lata temu nie przemknęło by mi przez głowę, że będę psim fotografem. Szczerze powiedziawszy to 2 lata temu miałem bardzo przeciętne pojęcie o fotografii.

Mój aparat służył mi do filmowania, z którego żyję. Od dłuższego czasu jednak leżał kurząc się, ponieważ korzystałem z niego sporadycznie.  Korciło mnie żeby nauczyć się chociaż podstaw, bo to przecież wstyd, że aparat – kupiony z dofinansowania – marnuje się.

Ale co fotografować?

Inspiracja leżała mi mrucząc na kolanach. Niecały rok wcześniej ze mną i żoną zamieszkała Chmurka – kotka, która będąc małym szkrabem wskoczyła na ulicy jakiejś Pani do wózka pod sklepem. Potem trafiła do lecznicy, z której została zabrana przez siostrę żony do domu. Jednak w tym domu jej obecność źle znosiła inna kocia lokatorka i tak trafiła do nas. U nas jest królową. Nikt w naszym domu nie dostaje tylu buziaków co ona 😉 Nikt też nie słyszy „kocham Cię” tyle razy dziennie co ona. No skarb!

psi fotograf-kot

I ten skarb zacząłem fotografować. Żonka zainspirowana zwierzęcymi tematami zaczęła dziergać legowiska dla kotów pod szyldem wymyślonej marki „Moje Wyro”. Tak więc naszą Chmurkę, i te legowiska sobie fotografowałem.

Pierwsze zdjęcia można obejrzeć na instagramowym profilu Moje Wyro.

Kulminacyjnym punktem było pytanie koleżanki z jednej z poznańskich fundacji (Michalina, tak – Ty) czy mogę następnego dnia pojechać 50 km za Poznań, do pewnej mieściny, by sfotografować psiaki przebywające w tamtejszej „przechowalni” (inaczej nie można tego nazwać, choć może przymiotnik „wieczna” powinien tam się pojawić).

Był gorący czerwcowy dzień 2018 roku.

Razem z żonką dojechaliśmy na miejsce i na tyłach Zakładu Usług Komunalnych w prowizorycznych, ohydnych kojcach widzimy kilkanaście przepięknych kundelków, dużych i małych, o spojrzeniach tak smutnych, że rozrywało to serce. Niektóre tkwiły w tym miejscu parę lat, bez wychodzenia poza klatkę. Na wyciągniętą w ich kierunku dłoń wciskały się w kąt i wzrok wbijały w ziemię. Miski, a właściwie zardzewiałe garnki, wypełnione były resztkami najtańszej marketowej karmy. Okrutnie smutny widok.

Przez kolejne miesiące jeździliśmy tam regularnie z grupką osób pomagając tym biedactwom. Socjalizowaliśmy, wyprowadzaliśmy na spacery, karmiliśmy porządnym psim jedzeniem. Psiaki się otwierały, zmieniały, zaczęły machać ogonkami, gdy przyjeżdżaliśmy. Mnóstwo niesamowitych rzeczy wtedy widzieliśmy, mnóstwo również strasznych – ale te i tak kończyły się dobrze.

 

Po 8 miesiącach nasze drogi się rozeszły.

W tym czasie zrobiłem kilkanaście tysięcy zdjęć. Miałem do czynienia z dziesiątkami psów z różnymi problemami. To była świetna lekcja współpracy z psimi modelami. Zacząłem też obserwować psich fotografów z całego świata, podglądając jakie zdjęcia robią.

Współpraca z poznańskim schroniskiem

W czerwcu 2019 roku żonka zaangażowała się w wolontariat w poznańskim schronisku na Bukowskiej. Ja jej towarzyszyłem przy każdej wizycie i fotografowałem tamtejsze psiaki. Zacząłem też kombinować jak te bidulki schroniskowe pokazywać inaczej niż w smutnym otoczeniu. Zainwestowałem w kilka fotograficznych gadżetów i wtedy dopiero się zaczęła zabawa. Kolorowe, pełne życia, pozytywne portrety cudownych psiaków wyglądały naprawdę wybornie. Dzika Fota teraz nabrała charakteru.

plener fotografia pies

Wspólnie z żonką fotografujemy psiaki nałogowo. Wspólnie ponieważ przy pracy ze zwierzętami, które przeważnie mają jakieś zaburzenia i są nieobliczalne, druga para rąk jest niezbędna. Nie wyobrażamy sobie teraz życia bez tych psiaków. Fotografowanie ich jest cudownym doświadczeniem, ponieważ nigdy nie wiadomo co wyjdzie z danej sesji, co uda się uchwycić, do czego namówisz modela. Nie jest łatwo, ale wszyscy mamy frajdę – i my, i psiaki. Wszyscy bawimy się świetnie. Zdjęcia wrzucamy na fanpage Dzikiej Foty na instagramie i na facebooku. Udostępnia je również schronisko. W taki sposób staramy się pomóc im w znalezieniu domu, poprzez Dziką Fotę, na której widzisz cudownego, wyjątkowego, pięknego psa, który nie miał szczęścia i trafił do schroniskowego boksu. Następnie czekamy, aż ktoś zakocha się w pyszczku ze zdjęcia i zadzwoni do schroniska mówiąc, że chce adoptować tego przystojniaka lub tą księżniczkę.

Taka magia…

error: Nie kopiuj! Zablokowana funkcja.